Morgoth
Mieszczanin
Dołączył: 26 Sie 2006
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Parcice / Wrocław
|
Wysłany: Pon 16:08, 01 Mar 2010 Temat postu: Wspomnienia z czasów okupacji - temat zbiorczy |
|
|
Temat zakładam z myślą o wspomnieniach z okresu okupacji hitlerowskiej i czasów partyzantki antykomunistycznej.
Na początek wspomnienia pana Wacława Wełny spisane przez Macieja Draba, uczestnika projektu historycznego "Odkrywamy przeszłość" realizowanego przy Zespole Szkół im. Bohaterów Września 1939 r. w Czastarach, w którym również uczestniczę.
Cytat: | Wojna wybuchła gdy miałem 13 lat.
O wojnie mówiono już wcześniej, a sierpniu zaczęto kopać okopy oraz przygotowywać punkty strzeleckie w naszych okolicach. Dwa dni przed wybuchem, wojska stacjonowały w naszej okolicy. Wszyscy już wiedzieli, że jest źle. O samym wybuchu wojny a było to w piątek, zawiadomił nas wujek z Wójcina, który powiedział abyśmy uciekali gdyż Niemcy już pokonali granice w Goli. Ja ze swoja rodziną zdołaliśmy uciec za Wartę aż do Łasku. Gdzie to Niemcy nas zawrócili i nakazali powrócić do domów. Do domu dotarliśmy dokładnie w piątek był to 8 września wówczas był odpust w Czastarach.
Niemcy nie byli aż tak bardzo brutalni, chociaż jak ktoś zalazł im za skórę to potrafili być i to bardzo. Przez cały czas okupacji mieszkałem na Jaworku. Przez ten czas pomagałem ojcu w gospodarstwie bo mieliśmy dość duże gospodarstwo i nas nie wysiedlono. Z mojej rodziny na szczęście nikt nie został aresztowany ani wysiedlono. Zabrano nam rower, śrutownik i takie eleganckie sanie. Zwykłe życie na wsi pod czas okupacji było dość podobne to do tego co prowadzono wcześniej. Tylko że prawie co dziennie po naszej wiosce jeździli żandarmi z posterunku w Radostowie którzy to kontrolowali gospodarstwa. Żandarmi ci byli najgorsi w całej okolicy, byli bardzo brutalni i bezwzględni, „nie jednego wykończyli”. Święta podczas wojny ludzie obchodzili w domach tak jak to było wcześniej, tylko w kościołach się nie odprawiało. Księdza ze Żdżar w 1942 roku wywieziono do obozu Dachau. Jako takich rozrywek jako młody chłopak w czasie wojny to nie miałem, jedynie w lesie się czasami po kryjomu spotykaliśmy i organizowaliśmy sobie różne zabawy. W pamięci z okresu wojny najbardziej mi utkwiło jak przetrzymywaliśmy dwóch zbiegów rosyjskich którzy uciekli z niemieckiego obozu. Było to w roku 1943 lub 44 siedzieli oni w lesie gdzie donosiłem im żywność, a na noc przychodzili spać do stodoły. Ukrywali się u nas tydzień a potem poszli dalej, nie ma pojęcia co się z nimi potem stało. Jako takich to porządnych Niemców nie było, wiadomo że jeden był lepszy drugi gorszy, ale w naszej okolicy takiego porządnego Niemca to nie było. Polacy do Żydów byli nastawieni dość wrogo, no nie aż tak bardzo wrogo, ale Polacy nie lubili przeważnie Żydów. Partyzantka w naszej okolicy istniała najbliższa taka grupa była w Gołkowicach koło Byczyny, było tam ich około 15-17. Została potem zlikwidowana. My na wsi nie odczuwaliśmy aż tak bardzo braku podstawowych środków do życia, wyżywienie zawsze było i się jakoś poradziło. Jakiś kontyngent tych produktów, co wyprodukowaliśmy w gospodarstwie musieliśmy oddawać do dworu w Parcicach. Niemcy pod koniec wojny przestali być tacy agresywni jak na początku wojny, „uspokoili się trochę”. Niemcy nigdy nie mówili że przegrywają, czy że wojska Rosyjskie ich pokonują. Ludzie jednak się jakoś dowiadywali o tym, bo to jeden drugiemu powiedział i tak to się roznosiło. Ja w 1944 roku zostałem wysłany na trzy tygodnie do kopania okopów przeciwczołgowych za Wartą. Rosjanie jak wkroczyli, to w stosunku do nas, Polaków nie zachowywali się tak ostro jak to było po wojnie. Polacy też do Rosjan nie byli wrogo nastawieni na początku wręcz uważano ich za „wyzwolicieli”. Po wojnie wszyscy się cieszyli, byli zadowoleni że mamy wreszcie wolność i jakąś swobodę. Ludność jednak nie popierała w większości nowej władzy, była jej przeciwna . Jednak zdarzały się jednostki co były za ustrojem który panował wówczas w Polsce, pozapisywali się do partii. Po wojnie na naszych terenach powstała partyzantka, której również byłem członkiem. Było nas około 45, dowódca nasz był z Olszowy, w stopniu majora, a pseudonim miał „Otto”. Ale potem zaczęto robić obławy i tą naszą grupę rozbito. Ja zostałem wsypany i trafiłem na trzy tygodnie do UB, i tam mnie nie głaskali. Potem stanąłem przed wojskowym sądem rejonowy w Łodzi, a przyjechał na inspekcje wyjazdową do Wielunia, i tam skazano mnie na 3 lata więzienia.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|